Historia, czyli kim jestem po przejściu przez Pratulin, Sobibór i Jabłeczną? Jeden dobry dzień, to kurhany w Łubnej, pomnik w Łopienniku, grodzisko XII wieczne w Uhrusku, zachęta wyborcza w Małoziemcach, modlitwa w Sobiborze, miasto 3 kultur, tzn. Włodawa (tak jak plac w Mexico City), monaster w Jabłecznej stale pewny swego, słoneczny Kodeń, neounici w Kostomłotach, Krzyczew nad Bugiem od Lewoniuka i Kościuszki, umęczony choć imponujący Pratulin, ale też Józef Ignacy Kraszewski w Romanowie i Matka Boska z Orchówka. Czy to już wszystko, czy to dopiero początek nowej przestrzeni i odkryć?