Parafia pw. św. Katarzyny Sieneńskiej
w Choryni

Archidiecezja Poznańska

Kapłani

SŁUDZY PAŃSKICH OŁTARZY

 

1.    NN ..................................1395  
2.    Świętosław ......................1438
3.    NN ..................................1605
4.    Radzisław Nowicki ............1967 - 1976
5.    Jan Świerniak ..................1976 - 1983

 

scan0007 

Ks. Jan Świerniak ur. 20-01-1941 r., święcenia w Poznaniu 23-05-1968 r.

Proboszcz w Choryni, Drobinie, Chodzieży (Parafia Nawiedzenia N.M.P.)

i od 2003 r. w Prochach.


6.    Jan Woźny .......................1983 - zm. 08-12-2012

 

 Image0002

 

1964 - w Zgromadzeniu Księży Zmartwychwstańców, Kraków

 

 Image0004

 

1967 - w jednostce wojskowej dla kleryków w Brzegu nad Odrą

 

 swiecenia

 

Święcenia Kapłańskie

 

 Mszaprymicyj

 

Msza prymicyjna - Sieraków 1971 r.

 

 

 40-lecie

 

40-sto lecie kapłaństwa - Choryń 22-05-2011 r.

 

 DSC05254

 

 DSC05256

 

 

Zmarły 08-12-2012 r.Ks. Proboszcz Jan Woźny został pochowany 12-12-2012 r. na cmentarzu parafialnym w Choryni.
Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył J.E. Ksiądz Biskup Zdzisław Fortuniak z udziałem ponad pięćdziesięciu kapłanów. Parafianie ze smutkiem żegnali niespodziewanie zmarłego, swojego długoletniego Proboszcza.

Na zdjęciu ufundowany przez Parafię pomnik na tle cmentarza z rosnącymi jeszcze okazałymi tujami.

 

Nekrolog Ks. Prob. Jana Woźnego zamieszczony w Miesięczniku Kościelnym Archidiecezji Poznańskiej, Nr 3/2014 r.
Ksiądz Jan Woźny (1945-2012)
Pochodził z katolickiej rodziny wielodzietnej. We czesnym dzieciństwie mocno przeżył przedwczesną śmierć ojca, co wpłynęło na jego postawę życiową; był pełen zrozumienia dla cierpiących oraz osób w trudnej sytuacji życiowej. Przez prawie 30 lat proboszcz kościoła pw. św. Katarzyny Sieneńskiej w Choryni. Jan Woźny urodził się w Sierakowie 29 lipca 1945 roku. Był najmłodszym z pięciorga dzieci Władysława, ślusarza, i Marii Nowak. Matka zajmowała się prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci. Sakrament chrztu otrzymał 12 sierpnia 1945 roku w Sierakowie i tam też był bierzmowany (23.8.1959).
Śmierć ojca w 1949 roku była wielkim wstrząsem dla całej rodziny, pozbawionej źródła utrzymania. Matka, ze względu na chorobę, nie mogła podjąć pracy. Z pomocą przyszła wówczas rodzina, która wzięła na utrzymanie dzieci oraz krewni na emigracji. Rodzina doświadczyła dużej biedy, która w istotny sposób wpłynęła na postawę życiową młodego chłopca. W 1952 roku rozpoczął on naukę w szkole podstawowej w Sierakowie, którą ukończył w 1958 roku. W tym czasie, jak wspomina w życiorysie, „moim największym pragnieniem było poświęcić się służbie Bożej, by nieść pomoc bliźnim, ludziom biednym, strapionym, dotkniętym przez los". Postanowił rozpocząć naukę w Niższym Seminarium Duchownym w Wolsztynie, ale placówka została zamknięta. Wstąpił zatem do Niższego Seminarium Księży Zmartwychwstańców w Poznaniu (10.7.1961). Po ukończeniu dziewiątej klasy rozpoczął nowicjat w Radziwiłłowie Mazowieckim i po roku złożył pierwsze śluby zakonne (15.9.1962). Później kontynuował naukę w II Liceum Ogólnokształcącym dla Pracujących w Krakowie, tam w 1964 roku zdał maturę. Rok później rozpoczął studia w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie (1965). W ocenie przełożonych zakonnych był „zdrowy, wystarczająco zdolny, pilny. W nauce wyrażał ambicję, aby być jednym z pierwszych; przy tym posłuszny i dobry do współżycia". Podkreślano też brak autorefleksji i małą wrażliwość na dobro grupowe, choć „nad sobą pracuje" (16.10.1967). W opinii ks. Tadeusza Lubika, proboszcza sierakowskiego, „uchodził za kleryka wzorowego, spokojnego i pobożnego. Jego zachowanie było zawsze poprawne, zdradzał wielkie przywiązanie do księży i umiłowanie tego wszystkiego, co kościelne" (10.10.1967). W 1965 roku został wcielony do służby w Ludowym Wojsku Polskim do jednostki saperskiej w Brzegu nad Odrą. Dwuletnia służba wojskowa wbrew oczekiwaniom władz komunistycznych pogłębiła jego postawę religijną. Jak sam przyznawał, „miałem tam [w jednostce] okazję bliżej zetknąć się z ludźmi, ich problemami, kłopotami, bolączkami i utrwaliłem się jeszcze w postanowieniu, że muszę poświęcić się służbie dla tych ludzi". W wojsku zdecydował o wystąpieniu ze zgromadzenia zakonnego i poświęceniu się służbie diecezjalnej. Władze zakonne przyjęły tę wiadomość z nieukrywanym żalem, lecz nie stawiały przeszkód (16.10.1967). W tym samym roku został przyjęty do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. W Poznaniu studiował w latach 1967-1971. Był sumiennym i pilnym słuchaczem, szybko nadrobił zaległości powstałe w wojsku. Miał uzdolnienia humanistycznie i muzyczne (bardzo dobrze śpiewał). Odznaczał się dużym posłuszeństwem i dokładnością w realizacji powierzonych mu zadań. Dobrze zapisał się w pamięci parafian w Sierakowie, gdzie zawsze spędzał wakacje. Proboszcz tamtejszej parafii cenił go za skrupulatność i punktualność, regularny udział w nabożeństwach i poświęcenie na rzecz parafian (5.4.1970). Święcenia kapłańskie przyjął z rąk abp. Antoniego Baraniaka 20 maja 1971 roku. Pierwszą placówkę wikariuszowską otrzymał w parafii św. Marcina w Granowie (od 1.7.1971), następnie pracował w Bojanowie (1972-1975), Koźminie (1975-1976), Sobótce (1976) oraz Rogoźnie (1977-1979). We wszystkich parafiach pracował niezwykle sumiennie, starając się o pogłębienie życia religijnego wśród wiernych i dbał o własną formację duchowo-intelektualną. W latach 1972-1975 przystępował do egzaminów wikariuszowskich, które zdawał z dobrymi wynikami. Zdobyta wiedza i doświadczenie pomogły w czasowym administrowaniu parafią w Rogoźnie, po śmierci ks. Stanisława Konitza, miejscowego proboszcza i dziekana (13.8.1977). Z dniem 1 lipca 1979 roku abp Jerzy Stroba mianował go wikariuszem przy kościele pw. św. Antoniego Padewskiego w Poznaniu. W tym samym roku ks. Jan przystąpił do egzaminu proboszczowskiego. Z tej okazji otrzymał bardzo pozytywną opinię ks. Józefa Pietrasa, dziekana dekanatu pw. św. Rocha w Poznaniu: „Dał się poznać jako wzorowy współpracownik w duszpasterstwie. Chętnie włącza się w życie parafii. Sumiennie wypełnia powierzone mu zadania. Jest spokojny, choć posiada dużo energii, którą pożytecznie użytkuje" (19.10.1979). W kolejnych latach pracował jako wikariusz w dwóch parafiach: pw. św. Antoniego w Ostrowie (1980-1982), a następnie w Nowym Mieście (1982-1983). Z dniem 16 listopada 1983 roku abp Stroba powierzył mu w zarząd tymczasowy kościół pw. św. Katarzyny Sieneńskiej w Choryni. Po uzyskaniu zgody Wydziału do spraw Wyznań w Lesznie został mianowany tam proboszczem (od 1.10.1984). Parafia w Choryni była jego jedyną samodzielną placówką duszpasterską, w której pracował 29 lat (1983-2012). Jak sam wspominał: „z parafią zżyłem się na dobre i na złe". W parafii wprowadził nowe formy życia liturgicznego, wiele trudu i wyrzeczeń włożył w bieżące remonty zabudowań parafialnych. Wśród społeczności parafialnej zasłynął z sumienności i gorliwości duszpasterskiej, co również podkreślił abp Juliusz Paetz, przesyłając życzenia i błogosławieństwo z okazji srebrnego jubileuszu kapłaństwa (15.5.2000). Zawsze dynamicznie angażował się w życie parafialne, pragnąc w przyszłości przekazać następcy dobrze zaprowadzoną placówkę duszpasterską. Zmarł niespodziewanie 8 grudnia 2012 roku, a jego zgon napełnił smutkiem wszystkich mieszkańców Choryni. Wprowadzenie ciała zmarłego do kościoła parafialnego odbyło się we wtorek 11 grudnia 2012 roku. Następnego dnia, o godz. 11, została odprawiona Msza św. pogrzebowa pod przewodnictwem bp. Zdzisława Fortuniaka, podczas której homilię wygłosił ks. kan. Henryk Szymczak. Ciało księdza proboszcza złożono na miejscowym cmentarzu parafialnym.

                                                                                                        ks. prof. UAM dr hab. Leszek Wilczyński

 

7.    Marian Derkaczewski  .... od 22-12-2012

                   

 Image0005

 

1969 - w Zgromadzeniu Braci Serca Jezusowego, Puszczykowo

 

 zdjecie

 

2012 - w Choryni (wcześniej proboszczem: Nietrzanowo, Wilkowo Polskie, Kruszewo i wikariuszem: Leszno,Gostyń, Krotoszyn, Obrzycko, Mokronos). 1974 - 1980 Papieski Wydział Teologiczny w Poznaniu.

PANORAMA LESZCZYŃSKA, nr 16, 18 IV 2013 r.
Parafia w Choryni od niedawna ma nowego proboszcza.
Z nietuzinkowym kapłanem wierni nie będą się nudzić.
Ksiądz Marian Derkaczewski urodził się 18 sierpnia 1950 r.
we wsi Żdżanne (lubelskie). W Poznaniu ukończył liceum
i seminarium duchowne. Święcenia kapłańskie przyjął
15 V 1980 r.
Ksiądz z duszą obieżyświata.
Mieszkańcy Choryni i okolic już się przekonali: odkąd pojawił się u nich nowy ksiądz, nie będą się nudzić ani dorośli, ani dzieci. Wszędzie, gdzie dotąd proboszczował, był postacią barwną i zaskakującą. Nie żąda z ambony pieniędzy i jest wrażliwy na los chorych. Ma serce patrioty, pracowite ręce, zmysł organizatora i duszę obieżyświata. Marian Derkaczewski sam o sobie mówi, że mimo 62 lat czuje się jak czterdziestolatek. Czy przy nim odmłodnieją też parafianie? Na razie tłumnie przychodzą do kościoła i cieszą się, że wreszcie ktoś ociepla dla nich Pana Boga.

md


Będzie siedział w fotelu? Nie..
Ksiądz Marian przybył do Choryni (powiat kościański) kilka dni przed Wigilią 2012 r. Zastąpił zmarłego proboszcza Jana Woźnego, który był w tej parafii przez 29 lat.
Jak dowiedziałem się, że nowy proboszcz jest po sześćdziesiątce, to pomyślałem, że będzie powłóczył nogami i siedział w fotelu - opowiada żartobliwie Szymon Nejranowski, sołtys Wławia. – Nie spodziewałem się rewolucji...
Przewrócił parafię do góry nogami – dopowiada z uśmiechem Iwona Bączyk z Katarzynina, która wraz z dwiema siostrami kibicuje poczynaniom nowego kapłana.
Porywa tłumy.
Ludzie od pierwszych dni dali się porwać pomysłom nowego proboszcza. Trzeba wyciąć grożące zawaleniem się drzewa wokół kościoła? Na hasło księdza następnego dnia zjawił się tłum mężczyzn z piłami, siekierami, traktorami.
On nie stał z założonymi rękami, ale pracował razem z nami. Sam jestem pracowity, więc ksiądz ujął mnie taką postawą – dodaje Szymon Nejranowski.
Przy kościele w Choryni nigdy nie było toalet.
-Jak to? Tyle osób przychodzi na msze, są śluby i pogrzeby! Ubikacja być musi – postanowił proboszcz. Z pomocą mieszkańców w budynku za plebanią wygospodarował małe pomieszczenie i odtąd parafianie nie muszą przestępować z nogi na nogę do zakończenia mszy.
- Księdzu nie przeszkadzało, że była zima. Pracowali mimo mrozu – podkreśla Lucyna Bączyk z Katarzynina.
Trzymetrowe palmy.
W marcu nowy proboszcz „zarządził", by każda wieś przygotowała przynajmniej 2,5-metrowe okazy na Niedzielę Palmową. Parafianie stanęli na głowie i przygotowali jeszcze wyższe palmy, kolorowe i ozdobne, jakie wcześniej widywali tylko w telewizji. Zostawili je w kościele, a proboszcz przystroił nimi Grób Pański.
Nie mogliśmy wyjść ze zdumienia, tak było pięknie – wzdycha Iwona Bączyk.
Wcześniej, przy okazji 150-tej rocznicy Powstania Styczniowego, parafian zaskoczyła patriotyczna msza za ojczyznę. Ołtarz był otoczony flagami Polski, mszę uświetniały poczty sztandarowe z Choryni i Kopaszewa oraz obecność wójta Henryka Bartoszewskiego.
Szła dzieweczka do laseczka.
Do historii życia parafii przejdzie też Dzień Chorego, zorganizowany w Gościńcu po mszy 11 lutego. Ludzie przyszli o kulach, przyjechali wózkami. Była kawa i ciasto dla wszystkich, ktoś przyniósł gitarę.
Śpiewaliśmy religijne piosenki, ale też „Szła dzieweczka do laseczka" – zachwala Iwona Bączyk. – A proboszcz ma taki piękny głos...
Ludzie byli zszokowani tym Dniem Chorego – mówi sołtys Kopaszewa Piotr Tycner.
Rowerami przez śniegi.
Marian Derkaczewski naprawdę czuje się młodo. Np. przejechał rowerem 16-kilometrową Kopaszewską Drogę Krzyżową. Z grupą ministrantów przebyli tę trasę mimo chłodu i śniegów.
Ma podejście do dzieci. Szybko zgromadził wokół siebie grupkę ministrantów – przyznaje Henryk Bączyk, sołtys Katarzynina. Innym razem zabrał ministrantów na basen, odbył też z nimi literacką podróż po okolicy śladami Adama Mickiewicza.
Poprzedni proboszcz był samotnikiem, więc teraz na działania księdza Mariana ludzie patrzą z podziwem przyznaje Maria Biszof z Katarzynina.
- Widać, że nasz ksiądz lubi ludzi.
www. choryn.archpoznan.pl
Prawdziwą rewolucją jest parafialna strona internetowa, którą stworzył nowy proboszcz. Zamieszcza tam dziesiątki zdjęć, ogłoszenia parafialne, ciekawostki historyczne.
Remontu wymaga plebania i kościół. Nie nawołuje do datków, ale ogłosił, że taca z czwartej niedzieli miesiąca jest na ten remont.
Ludziom podoba się takie podejście i widzę, że rzucają banknoty – podkreśla Szymon Nejranowski.
Kilimandżaro.
Marian Derkaczewski jest ujmującym rozmówcą. Od biskupa dostał polecenie, by uporządkować parafię.
Jestem od czarnej roboty – śmieje się i na pożegnanie wręcza mi książkę „Malowanie nieba" własnego autorstwa. To swego rodzaju barwny pamiętnik, dedykowany mamie autora.
Ksiądz jest zapalonym podróżnikiem. Był w Indiach, Kambodży, Gruzji, na Wyspie Wielkanocnej i Przylądku Dobrej Nadziei, w Kaszmirze i Argentynie. W 2004 r. wspiął się na Kilimandżaro w Afryce (5 895 m n. p. m.). W książce odnotował:
„Dopóki nie staniemy na szczycie ze swoimi słabościami, spierzchniętymi ustami, odmrożonymi palcami i halucynacjami, nie będziemy pokorni".
                                                                                                     
                                                                                                        MARTA KRZYŻANOWSKA-SOŁTYSIAK

 

Kwiaty we włosach

 

 obrazek1

 

 FAKTY KOŚCIAŃSKIE, 07-10-2015 r.

 

DSC03909 
 DSC03914

U księdza z Wławia

Ksiądz Derkaczewski przez Kowel, Łuck, Równe, Nowograd Wołyński i Baraniwkę dotarł do
Pierszotrawieńska, w którym katolicką parafię prowadzi ksiądz Jan Podobiński, rodem z Wławia.

   –Jeszcze tego samego dnia pojechałem do Żytomierza. Czasu mało, a miejsc ciekawych
o polskiej duszy ogrom. Deszcz tylko przykro, choć nieskutecznie odstraszał. Wytchnienie
nastąpiło dopiero pod koniec zwiedzania, w Uspieńskiej Cerkwi. Tak odpocząwszy trochę
w ciepłej świątyni z podsuszoną odzieżą, zacząłem wracać do pozostawionego w oddali samochodu.
Już o zmierzchu, dotarłem do żeńskiego klasztoru na obrzeżach miasta p.w. Św. Anastazji, aby
karmić swoje serce tym, co święte i piękne – wspomina.

   Następnego dnia ks. Marian zobaczył Kijów.

W stolicy kraju
   - Uwaga na znaki drogowe, których sens jest trochę mniej dokładny – radzi proboszcz z Choryni.
   - Sznur samochodów większy w Kijowie niż w Polsce, to coś nowego. Tu można, nawet trzeba
jechać powyżej setki. Najlepiej jeszcze szybciej. Poczułem w końcu, że to Chreszczatyk,
mając w głowie obrazy tej ulicy, zapamiętane z radzieckich przewodników. Na światłach
zapytałem jednak o kierunek na Majdan. A potem, już bez niczyjej pomocy, coś mnie zaprowadziło
wprost na Złotą Bramę.

   Według legendy to właśnie uderzając o Złotą Bramę, król Bolesław Chrobry uszkodził swój miecz,
słynny szczerbiec. Na trasie zwiedzania był jeszcze m.in. Michajłowski Monastyr, nadpalony Majdan,
Pałac Maryjski i Peczersk.

   –Biegiem prawie, choć z ważnym biletem odwiedzałem sakralne obiekty. Zawsze się bałem,
że drzwi zamkną, bo przerwa techniczna albo liturgiczna. Ławra Kijowsko-Peczerska, zwłaszcza
Bliskie Pieczary ze spoczywającymi tam św. Antonim Peczerskim i św. Teodozjuszem, robią mocne
wrażenie. To wrażenie rośnie w miarę coraz większego zaduchu w podziemiach i słabnącego
światła małej świeczki za 4 hrywny – opisuje ks. Derkaczewski.

Na Berdyczów
Trzeciego dnia przyszedł czas na pożegnanie z Parafią Ks. Jana Podobińskiego. –Sercanin w
Pierszotrawieńsku od 18 lat podtrzymuje ducha katolickiego i polskiego oraz cześć do Św. Charbela.
Być z ludźmi w doli i niedoli, to jest trudne powołanie, ale piękne po staropolsku. Być na zawsze,
nie od święta. Nic więcej nie potrzeba – podkreśla ks. Marian.

   Przed proboszczem z Choryni droga do Berdyczowa. Tu odbył się ślub Balzaka, tu urodził się
Józef Korzeniowski, pisarz znany w świecie jako Joseph Conrad. Tu wreszcie znajduje się sławny
na całą Ukrainę, warowny klasztor Karmelitów Bosych z cudownym obrazem Matki Bożej Śnieżnej.
   –Jak wszystko, co pozostało po przodującej klasie robotników i chłopów, w Berdyczowie panują
zgliszcza i ruiny. Obraz był tu jeszcze w 1941 roku. Odbudowa klasztoru jednak trwa. Żal duszę
ściska – przyznaje ksiądz Derkaczewski.

   Proboszcz dotarł też do Międzyborza, do polskiego zamku królewskiego. Tutaj także przed
wiekami narodzil się żydowski chasydyzm. –Polskość do dziś jest tu dominującą kulturą - przekonuję
ks. Derkaczewski.

   -Zagranicznych turystów na Ukrainie nie widać. Drogi złe. Strach przed wojną. Wszędzie Polacy,
dużo Polaków. Prawdziwi, miejscowi. To ich kraj i historia – mówi.

   Na koniec sienkiewiczowski Zbaraż na ogromnym wzniesieniu i Krzemieniec, a w nim góra Bony
z zamkiem i przepiękny widok na miasto oraz słynne Liceum Krzemienieckie. –Zapadł zmrok.
Trzeba schować mapy, zrobić porządek, bo na granicy rewizja. Chciałem przejechać do Polski
z Kowla przez Jagodne. Znowu kilometrowa kolejka i trzeba używać fortelu, albo czekać do rana.
W trzy dni – od granicy do granicy – 2000 km. Cało i zdrowo. Nie do wiary – zaznacza proboszcz.

                                                                            ANNA SZKLARSKA-MELER

 


Wcześniej od kapłaństwa – 24.10.2015r.

obrazek1

 

Stare przyzwyczajenia z dzieciństwa, z pracy w lesie przy zrębie drzew powracają. Oto w Choryni
zaistniała kolejna potrzeba prześwietlenia parku przykościelnego. Potrzeba ta jest rzeczywistym
wołaniem przyrody o zdrową troskę na przyszłość. Zdrowie to nie tylko żołądek. Zdrowie to także
płuca oraz wzrok. A gdzie tu serce? A gdzie dusza?